Nie, analitycznie nie będzie. To nie to opowiadanie. "Analityczne" opowiadania to Okowy i po części Sny. I na swój sposób OI też. Zjednoczenie jest bardziej przygodówką, oczywiście, akcja na początku rozwija się trochę powoli, bo postanowiłam "wejść" w świat bohaterów nie zaś "wstargnąć". Prawdą jest, że nie zawsze mi wychodzi to co bym chciała (Sny na przykład miały być opowiadaniem przygodowym... nie horrorem!) ale w Zjednoczeniu staram się trzymać planu.
Całą dotychczasową akcję, przydługi wstęp itp, mogłam upchnąć w jednym-dwóch rozdziałach, ale wolałam to niejako rozciągnąć, dając czytelnikom czas na przyzwyczajenie się do fanfika.
1. Jeden dzień w roku... Czy on widział kiedyś kodeks prawa pracy?
Obawiam, się że wtedy panowały czasy: kto mniej bierze wolnego, ten lepszym pracownikiem jest ;]
Wiesz, na zasadzie: dostosowujesz się, albo wylatujesz.
... no a tak na dobrą sprawę, to na co Sebastianowi więcej niż jeden dzień? ;]
A teraz - przepraszając za trochę przydługie słowo wstępu - zapraszam do rozdziału szóstego.
Rozdział VI
Pan na włościach... pożądania
- Sebastianie? - Ciel uniósł lekko brwi. Jak mógł nadal być
tak spokojny? Czy nie istniało nic, co mogłoby go poruszyć?
- Przygotuję powóz, paniczu. ? Demon skłonił się. Jego oczy wydawały się być... naprawdę ciemne, niczym tafla jeziora. Zniknął ciepły brąz, pozostawiając po sobie tętniącą pustkę. Wyprzedzał żądania swojego pana niemalże odruchowo, Phantomhive wiedział jednak, że jego myśli muszą być zajęte czymś innym. Czyżby starał się przypomnieć sobie wszystkie, najdrobniejsze nawet szczegóły? Odtworzy, sekunda po sekundzie, każdy szelest, każdy zapach, widok, które mogłyby naprowadzić go na to, kim mógłby być tajemniczy fotograf?
- Nie zaprzeczysz? - Hrabia przesunął delikatnie opuszkami palców po ostrym brzegu fotografii. Papier przeciął cienką skórę, zabarwiając się czerwienią. Chłopiec nacisnął mocniej i jego ruch został nagrodzony kolejną falą pieczenia, gorącem wędrującym przez wierch dłoni aż do nadgarstka.
- Trudno negować prawdę ukazaną w tak oczywisty sposób ? wyszeptał demon, wpatrzony w zastygającą przy paznokciu kroplę. Ciel wiedział, że wystarczyłaby odrobina zachęty, a kamerdyner zlizałby każdy, najdrobniejszy ślad szkarłatu. Jedno słowo, a klęczałby przed nim i ssał zranioną dłoń, i lizał, najpierw jedynie delikatnymi muśnięciami języka, później silniej, mocniej? Stop! Drgnął, odsuwając od siebie myśli o
klęczącym lokaju.
- Tak. - Odchylił się w fotelu. ? Masz rację, Sebastianie. To nie jest coś, czemu mógłbym się oprzeć... - Uśmiechnął się, przykładając dłoń do ust tak, jak gdyby chciał przenieść krew na swoje wargi. - Muszę dowiedzieć się, komu udało się ciebie wyśledzić... Bez twojej wiedzy. To musi być naprawdę interesująca osoba.
Tak, nawet Agni, wspierany przecież mocą Kali, z trudem mógł stanowić godnego przeciwnika. Większość ludzi była jednak zbyt słaba i powolna by mierzyć się z Sebastianem. Komu więc udało się zrobić tyle zdjęć? Kamerdyner doskonale wiedział, jakim torem biegną myśli panicza. Spotkać kogoś, komu udało się zwieść zmysły demona - nie było to łatwe. Kolejny anioł? Ale czy owe pierzaste poczwary postępowałyby w ten sposób? Robiąc zdjęcia z ukrycia i wysyłając je do osób, które zawarły kontrakt z demonem? A jeśli to nie o to chodziło? Jeśli ktoś wysłał to do ?hrabiego Phantomhive?, aby zwrócił uwagę na moralność lokaja, nie zaś dla człowieka wydającego rozkazy akumie?
- Nie zapomnij odwołać lekcji tańca ? dodał Ciel, ?rozpierając się z westchnieniem w fotelu ? Nie sądzę, byśmy zdążyli wrócić...
- Z chęcią sam zbadam tę sprawę. ? Oczy demona lekko pojaśniały , jednak hrabia pokręcił głową. To oczywiste, że lokaj sam poradziłby sobie z odkryciem tożsamości ?fotografa?, ale czy byłoby to choć trochę zabawne? Tylko uczestnicząc w wydarzeniach, jakie miały nadejść, Ciel mógłby dowiedzieć się, czym demon zajmował się poprzedniego dnia.
- Nie. Nie pozwolę ci odbierać mi przyjemności z dowiadywania się, kto cię pokonał. ? Chłopak uśmiechnął się złośliwie, nie odwracając wzroku od spojrzenia Sebastiana.? Za kwadrans wszystko ma być gotowe do drogi.
- Tak, mój panie. - Kamerdyner wycofał się z gabinetu.
Ciel pozostał sam, nie starając się ukryć słodko-gorzkiego uśmiechu.
Przynajmniej część tajemnic demona mogłaby zostać odkryta... Ale hrabia nie był pewien, czy był to pozytywny aspekt tej sprawy.
W gruncie rzeczy mógł okazać się nie tyle mieczem obosiecznym, co rewolwerem przystawionym mu do kolana. Bolesnym, nie aż tak groźnym, lecz w każdej mierze ? nieprzyjemnym.
Starał się ukryć drżenie, stojąc przed wielkimi, wysokimi drzwiami. Idealnymi dla wysokich, silnych mężczyzn, takich, do których można byłoby zaliczyć Sebastiana. Sebastiana, który jak pokazywały zdjęcia, był tu już przynajmniej raz. Ciel czuł się mały i niski, a świadomość tego, gdzie się znajdują, sprawiała, że z trudem powstrzymywał się od rumienienia - na szczęście zimno panujące wokół skutecznie tłumaczyło owe zdradzieckie skurcze mięśni i niwelowało czerwień policzków.
Sebastian zapukał ?trzy-dwa-trzy-jeden? i odsunął się tak, by ponownie stanąć za plecami swojego pana, podczas gdy Ciel naprawdę starał się nie myśleć, skąd Sebastian zna hasło do Domein. Wrota uchyliły się lekko, ukazując bladą ,piegowatą twarz. Kobieta, a raczej dziewczyna mająca może z siedemnaście lat, uśmiechała się radośnie, ukazując drobne, mysie zęby. Jej włosy były naturalnie nijakie, mimo to trudno byłoby nazwać ją brzydką bądź nieinteresującą.
- Pan.. Panowie byli umówieni? ? zapytała, lekko przekrzywiając głowę. Wyglądała niczym ptak, gołąb przekrzywiający lekko łepek, jak małe zwierzątko nasłuchujące najlżejszych odgłosów.
- Chcielibyśmy widzieć się z właścicielem ? odpowiedział Sebastian, odwzajemniając uśmiech. - Chodzi jedynie o kilka pytań.
Dziewczyna zawahała się, ale po chwili otworzyła szerzej drzwi, wpuszczając ich do środka.
- To może trochę potrwać ? zastrzegła. ? Wybudowaliśmy nową salę z lustrem weneckim i wypróbowują ją dzisiaj pierwsi klienci. On chciał sam dokładnie sprawdzić, jak to działa.
Kamerdyner skinął głową, chwytając Ciela i ciągnąc go ze sobą. Minęli długi hol wyłożony zwykłym drewnem, bez jakichś ozdobnych pluszowych obić i czerwonych dywanów.
- Przekaż mu, proszę, że czekamy w salonie ? rzucił przez ramię Sebastian, kierując się w plątaninę ciemnych, wąskich korytarzy. Znaleźli się w kolejnym szerokim, wystawnym holu, niemalże bliźniaczym do poprzedniego, jednak hrabia miał wrażenie, że to miejsce położone jest o wiele niżej. Przez całą drogę starał się nie zerkać nigdzie w bok, nie zawsze było to jednak możliwe. Ciemne, niemalże napadające na przechodzącego człowieka ściany pokryte były rysunkami różnych scen, w większości naprawdę bardzo odważnych. Wokół panowała niemal nienaturalna cisza, tak jakby pokoje, w których znajdowali się żywi ludzie, były położone w całkiem innej części budynku.
Salon znów zaskoczył Ciela ? mimo braku innego źródła światła niż lampy i świece, wydawał się jasny i przestronny. Być może była to zasługa oliwkowego dywanu lub obitych białą skórą mebli, w każdym razie pokój odróżniał się od wszelkich wyobrażeń o pomieszczeniach w tego typu domu. Ledwo zdążył usiąść, gdy drzwi znajdujące się po drugiej stronie pokoju rozwarły się, z hukiem uderzając skrzydłami o ściany.
Wysoki mężczyzna przewrócił oczami, widząc zdziwienie chłopca i nie przejmując się, że jego płaszcz ? ciemnobordowy w czarne, dziwnie psychodeliryczne kwiaty - nałożony na gołe ciało nie jest związany odpowiednio ciasno, byby się nie rozchylać, wszedł do pokoju.
- W czym mogę pomóc? ? zapytał, podchodząc do jednego z foteli i kładąc się w poprzek. - Czyżby młody panicz postanowił zdobyć pewne doświadczenie z kobietami?
Ciel wciągnął powietrze przez zęby, czując dziwny dreszcz przenikający każdą komórkę ciała. Coś ścisnęło go głęboko w gardle, tak jakby starało się powstrzymać krzyk.
Demon!Sądząc po niezwykłych, fioletowo-czerwonych tęczówkach, mężczyzna był, musiał być... demonem. Nawet jeśli nie zdradziłyby go jego oczy, coś w chłopcu reagowało na niego, odpychając i przyciągając jednocześnie. Sebastian także w pewien osobisty sposób wywoływał odzew u Ciela, jednak ten zdążył się przyzwyczaić do obecności swojego lokaja ? w dodatku składał to raczej na karb kontraktu, nie zaś....
Spotkanie się oko w oko z istotą, która zapewne szybko i niedokładnie wdziała na siebie maskę człowieczeństwa, sprawiało, że chciał rzucić się do ucieczki.
- Kronikarzu... - lokaj zaczął z przyganą, natychmiast jednak zamilkł, widząc pełne nagany spojrzenie. Hrabia zdziwił się, widząc, jak kamerdyner ustępuje. To zachowanie absolutnie do niego nie pasowało.
- Chwila! - Postać machnęła dłonią, uśmiechając się złośliwie. - Chcę sobie wyryć w pamięci obraz spotkania osoby, która tak bardzo cię usidliła... Sebastianie.
Lokaj prychnął, powstrzymując się jednak od jakichkolwiek uwag. Chłopiec czuł się jak manekin, oglądany od góry do dołu, bezwolnie pozwalając, by badawczy wzrok przesuwał się po jego ciele.
- Nie uważasz, że twoje zachowanie jest całkowicie nie na miejscu? ? zapytał wreszcie z lekkim zniecierpliwieniem lokaj, kładąc uspokajającym gestem dłoń na ramieniu hrabiego. W każdej innej sytuacji Phantomhive nie pozwoliłby na taką publiczną poufałość, teraz jednak był wdzięczny za bliskość demona. Zwłaszcza gdy inny tak uważnie mu się przypatrywał.
Mężczyzna wcale nie był podobny do Sebastiana. Oczywiście ?jego ciało było równie szczupłe, długie i zwinne, ale w całkowicie odmienny sposób. Kamerdyner dużą wagę przywiązywał do swoich ubiorów, dbając, by były one jak najbardziej oficjalne i użyteczne. Strój nieznajomego wydawał się być lekki i swobodny, i zapewne z równą
lekkością i swobodą zachowywałby się demon, gdyby nie miał na sobie zupełnie nic. Był tak... tak naturalny, że Ciel nie potrafił powstrzymać się od myślenia, jak Sebastian wyglądałby w podobnej sytuacji.
- Oczywiście że nie! - odpowiedział demon - Jest
całkowicie na miejscu, w moim własnym salonie. - Jego wąskie wargi układały słowa tak, jakby były one pieszczotą, dotykiem. - To bardziej wy nie pasujecie do tego miejsca.
Wytknięcie było proste: ?Ja jestem tu panem i mogę robić, co mi się podoba?. Hrabia zapewne musiałby przełknąć swoją dumę, gdyby jej miejsca nie zajął dziwny, niemalże irracjonalny strach. Istota, z którą miał do czynienia, nie była kolejnym potworem lub aniołem, z którą demon mógłby sobie poradzić, nie, był to osobnik tego samego rodzaju, mogący posiadać i prawdopodobnie posiadający moc oraz zdolności takie jak Sebastian. Wydawał się być naprawdę... groźny.
Kamerdyner z uwagą obserwował swojego pana. Ciel, nieświadomy tego, że inny demon nie zrobi nic, by go skrzywdzić, naprawdę się bał. Uczucie to było nowe i na swój sposób interesujące, lokaj wiedział jednak, że już wkrótce zamieni się w złość lub determinację. Domyślał się, że dla hrabiego spotkanie Kronikarza musiało być sporym zaskoczeniem ? nawet zwykli, niezwiązani z nikim ludzie reagowali na jego obecność, gdy był w takim nastroju.
Demon wydawał się być czymś zdenerwowany, ale raczej nie miało to bezpośredniego związku z ich wizytą. Przerażał Ciela, był to jednak odruch całkowicie naturalny i stanowił bardziej fizjologiczną reakcję ciała na zagrożenie, niż prawdziwy strach. Ludzie byli zaskakującymi istotami: mimo że ich mózg często bagatelizował różnego typu impulsy, te najsilniejsze potrafiły przebić się przez maskę zobojętnienia, przyspieszając rytm serca i sprawiając, że krew coraz szybciej i mocniej pulsowała w żyłach. Kronikarz nie robił tego umyślnie, nie starał się specjalnie wywoływać strachu.
Sebastian mógł zrobić tylko jedno ? błyskawicznym ruchem znalazł się przy swoim panie, siadając obok niego i jednocześnie przyciągając go do siebie. Popełnił błąd, zabierając ze sobą hrabiego. Jedynym sposobem, by to naprawić, było chronienie lorda przed nim samym.
Nie spodziewał się entuzjazmu, nie został jednakże odepchnięty. Objął Ciela, lekko przyciskając go do siebie, świadomy, że z zewnątrz ów ruch będzie wyglądać tak, jakby zaborczo bronił swojej własności. I być może ? co stwierdził po chwili, widząc znaczący uśmiech drugiego mężczyzny ? mogło w tym być odrobinę prawdy.
- Proszę się uspokoić ? wyszeptał do włosów chłopca. Ciel westchnął, wdychając zapach demona. Lokaj pachniał różami, które przycinał rano, ale i szarlotką z cynamonem. Zanurzenie się w tym było bezpieczne i uspokajało go. - A ty przestań stosować mentalne sztuczki! - skierował się ku mężczyźnie. Demon zdziwił się, natychmiast jednak nasunął ciaśniej maskę człowieczeństwa. Jego moc nadal onieśmielała, ale hrabia oddychał wolniej i bardziej równomiernie.
- Nie zamierzam słuchać niczyich rozkazów... Sebastianie - odpowiedział Kronikarz z niezadowoloną miną. ? Powiedz, z czym przyszliście i wynoście się. Jeśli chodzi o jakąś panienkę, wystarczyło przesłać wiadomość, nie odmówiłbym. Jeśli o coś innego, podobnie.
- Chodzi o fotografie ? wyjaśnił Ciel, zaskakując lokaja spokojnym głosem. Odsunął się lekko, nadal jednak nie odpychał go od siebie.
-
Te fotografie ? uzupełnił kamerdyner, wyciągając z wewnętrznej kieszeni niewielkie, czarnobiałe zdjęcia. - Ktoś dostarczył je dzisiaj rano.
Niedostrzegalnie szybkim ruchem znalazły się w ręce długowłosego. Pomiędzy łagodnie wygiętymi brwiami pojawiła się pionowa zmarszczka, z warg zniknął psotny wyraz.
Nagle z wesołego, rozkosznie denerwującego mężczyzny-demona, wyewoluował zastanawiający się, uważny obserwator. Hrabia starał się nie utracić ani kawałka z owej sceny. Bliskość kamerdynera denerwowała go, jednak stanowiła też barierę przed ?tym drugim?, pozwalał więc, by silne ramiona przytrzymywały go i ściągały ku niemu rzeczywistość.
- Dlaczego przychodzisz z tym do mnie? ? zapytał wreszcie. Wydawał się zdziwiony, zaciekawiony i niewinny. Sebastian westchnął.
- Jesteś jedyną osobą, która miałaby możliwość...
- Nie ?zaprzeczył demon.- Nie mam z tym nic wspólnego. Sprawdziłeś okolicę? Miejsce, z którego wykonano owe zdjęcia? - Przeczesał dłonią włosy. Wyglądał na równie zainteresowanego tym tematem jak Ciel. Ktoś, komu udało się zrobić demonowi zdjęcie z ukrycia, w dodatku w czasie, gdy ten robił wszystko, by nikt go nie zauważył ... Tak, to z pewnością nie był zwykły człowiek.
- Nie ? lokaj pokręcił głową. ? Ale skoro to nie jest żaden z twoich żartów i nie masz nic wspólnego, najrozsądniejszym będzie, jeśli to zbadam.
Uniósł się z kanapy, podając rękę Phamtomhive'owi. Hrabia początkowo chciał zlekceważyć ten gest i wstać sam, nie mając jednak ochoty upaść, jeszcze bardziej psując tym opinię o sobie, przyjął oferowaną pomoc.
Długowłosy demon zerwał się i stanął obok Sebastiana, ruchem tak szybkim, że wyglądało to raczej jak zniknięcie w jednym miejscu i pojawienie się w innym.
- Myślę, że hrabia mógłby poczekać u mnie, a ty poszukaj śladów. Obiecuję być grzeczny... W miarę swoich możliwości. - Lekko, samymi opuszkami palców musnął ramię chłopca. - Tak będzie bezpieczniej.
Dłoń kamerdynera lekko drgnęła, jednak nie próbował on odepchnąć mężczyzny od swojego pana. Zatrzymał się, czekając na jakąkolwiek decyzję arystokraty, tak jakby przy spotkaniu z innym demonem lawirował pomiędzy konkurowaniem z osobnikiem tego samego gatunku, a posłuszeństwem względem swego ?właściciela?. Odsunięcie dłoni demona byłoby ?niegrzeczne? i jedyne, co mogłoby je wytłumaczyć, to czytelny rozkaz hrabiego.
Słysząc zaskakującą propozycję, Ciel chciał odmówić, jednak w spojrzeniu chłodnych oczu było coś, co odwiodło go od tego pomysłu. Wiedział, że Sebastian nie zostawi go, jeśli naprawdę mogłoby się to dla niego źle skończyć ? no i o wiele łatwiej byłoby mu znaleźć jakiś trop, gdyby zbierał informacje sam. Propozycja była rozsądna, aż za rozsądna. I chociaż myśl o pozostaniu tu choćby minuty, choćby sekundy dłużej sprawiała, że w ciele chłopca wzbierała kolejna fala paniki, robił on wszystko, by temu nie ulec.
Kronikarzowi zależało na zostaniu sam na sam. Uleganie zachciankom nieznajomego demona nie było bezpieczne i każda normalna osoba odmówiłaby natychmiast, ale Ciel od dawna nie zaliczał siebie do osób przeciętnych, przestrzegających wszelkich zasad. W dodatku trudno byłoby powiedzieć, czego tak naprawdę się obawiał ? co mógł mu zrobić demon? Problem polegał na tym, że nie był to jego kamerdyner, związany kontraktem i zmuszony do posłuszeństwa. Demon był swobodny, dziki i nie było nikogo, kto mógłby nad nim panować. A może miał swojego pana? Jakkolwiek by sytuacja nie wyglądała, aktualnie demon był sam i nie było w tym pokoju nikogo, kto wydawał mu polecenia.
- Idź, Sebastianie ? powiedział Ciel spokojnie, cofając się o krok. Po czym, widząc wahanie lokaja, dodał: - Zostanę. Idź! To rozkaz. - Miał nadzieję, że nie pożałuje swojej decyzji.
Kamerdyner skłonił się i zniknął za drzwiami, nie wyglądając jednak na zadowolonego. Nie, jego spojrzenie w żadnej mierze nie było przyjazne. Ciel widział w nim zaborczość, sprzeciw i złość. Mimo to nie zanegował rozkazu ani słowem... Nie, mogłoby się wydawać, że specjalnie uciekł, nie chcąc ukazywać swojej reakcji na decyzję chłopca.
Hrabia ciężko przełknął ślinę i obrócił się w stronę demona.
Ciemne niemal czarne oczy nie lśniły głodem, ale zainteresowaniem.
Usta były o wiele mniej ironiczne, układając się w delikatny uśmiech.
Demon wydawał się całkowicie inny niż jeszcze chwilę wcześniej... Bez tej drapieżnej, złośliwej i ostrej otoczki.
Które zachowanie było jedynie maską, a które prawdą?
Ciel nie wiedział. Jego umysł opanowała tylko jedna myśl: był w piekle.
Na swoje własne życzenie.
- Proszę wybaczyć mi uprzednią niegościnność. ? Demon skłonił się lekko, w o wiele mniej oficjalny sposób niż Sebastian. Jednak lokaj wkładał w to wiele ironii i złośliwości, tak, że często gest ów wydawał się bardziej drwić, niż być okazaniem szacunku. Tu był to po prostu przyjazny gest, na który Ciel odpowiedział w tradycyjny sposób. - Jestem... Wszyscy określają mnie mianem Kronikarza.
I podszedł, blisko, niebezpiecznie blisko, a zimna dłoń zacisnęła się na sercu Ciela.
?Widocznie nawet w piekle ktoś musi pisać dzienniki wydarzeń? - pomyślał, opadając bez sił na białą kanapę.
Mężczyzna usiadł na oparciu i pochylił się w jego stronę.
Źrenice rozbłysły czernią tak intensywną, że bez trudu można było się w niej zatopić.
- Miło mi cię poznać, hrabio Phantomhive ? wyszeptał. - Mam nadzieję, że opanujesz swój strach, bo nie zamierzam cię w żaden sposób krzywdzić...
-------------------------------
Już wkrótce Rozdział VII
Nie taki demon straszny...
jak przy innym demonie?
